niedziela, 13 marca 2011

Dragon Age II






Far, far away…
Akcja w najnowszej odsłonie serii Dragon Age, zaczyna się podczas ucieczki rodziny Hawke, z miasta Lothering, znanego z pierwszej odsłony. Zostało one doszczętnie zniszczone, a nasz bohater stracił cały dobytek. Teraz wraz z rodziną ucieka, by zachować chociaż życie. Postanawia on uciec do Kirkwall, miasta w którym niegdyś żyła jego matka. Co ciekawe fabuła prowadzona jest w postaci opowiadania krasnoluda, który czasami nie do końca mówi prawdę. Czy tutaj Bioware przypadkiem nie zgapiło pomysłu z trailera Wiedźmina 2? Kto wie…





Ale przejdźmy do początku…
Na samym początku już z góry zostajemy skazani na jedną rasę – ludzi. W jedynce mogliśmy wybierać, między człowiekiem, krasnoludem, a elfem. Dodatkowo, na początku musimy wybrać profesję naszej postaci - Wojownik, mag lub łotrzyk. Potem przychodzi krótka customizacja naszej postaci, możemy zmienić kształt twarzy, czy kolor włosów. Dodatkowo, przy edycji naszego bohatera, poza podaniem imienia, musimy wybrać ‘historę’ z jedynki. Jeśli grałeś w DA:O właśnie tutaj możesz zimportować zapis, jeśli nie – możesz wybrać jedną z trzech z góry narzuconych.







Dragon Effect?
Twórcy pierwszej części postanowili, zerwać z ‘nudnym i wolnym’ systemem walki zamiast tego dostaliśmy taki znany choćby z God of War, czy Castlevani! Walka nie wymaga taktyki, tylko klikania A i czasem skilli. Jest to typowy slasher. Nie tylko system walki przeszedł zmiany, również dialogi zostały zmienione. Wygladają one teraz rodem z Mass Effect’a! Możemy wybrać jedną z trzech odpowiedzi pozytywną, neutralną i negatywną. Jest to duży krok w tył w stosunku do pierwszej części. Dodatkowo postaci podczas trwania rozmowy stoją w miejscu niż raczej, chodzą, gestykulują tak jak w Mass Effect’cie. Tutaj wielki minus dla Bioware.




Weź i noś!
Pamiętacie bogactwo ekipunku z DA:O? Możecie teraz o tym, zapomnieć. Twórcy poszli na łatwiznę i dali nam tylko mały asortyment przedmiotów, które możemy wybrać. Dodatkowo, zapomnijcie o zmianie zbroi u naszych towarzyszy! Mają oni na stałe przypisane ubranie! Możemy je jedynie ulepszać. Towarzyszą możemy zmieniać broń i tzw akcesoria jak pas, kolczyki i pierścionki. Oczywiście jak to było w jedynce, również w dwójce możemy ulepszać nasze przedmioty za pomocą run. Wystarczy taką runę posiąść, iść na ołtarzyk w naszym domu i zaklnąć ją w przedmiot. Bułka z masłem.





Rośnij w siłę…
W Dragon Age II, również znalazło miejsce levelowanie postaci, maksymalny poziom to 20-sty. Z każdym levelem zdobywamy 3 punkty statystyk, które możemy wykorzystać w takie współczynniki jak siła, inteligencja, czy kondycja. Oczywiście jest ich więcej. Z każdym poziomem także dostajemy jeden punkt zdolności, którym możemy nauczyć się nowej umiejętności lub udoskonalić już przez nas posiadaną. Również dostajemy 2 punkty specjalizacji, dzięki którym możemy poznać nowe drzewka umiejętności. Od nas tylko zależy jak każdy z towarzyszy będzie walczyć, ja osobiście grałem drużyną składającą się z tanka, maga, łotrzyka i healera. Bardzo trudno zginąć wtedy.






Do czego zmierzasz?
Gra jest oczywiście podzielona na misje główne i te poboczne. Są one niejako pomieszane ze sobą. Przez pierwsze 5-6h gra polega na wykonywaniu zadań pobocznych aby uzbierać pieniądzę na jedną z ekspedykcji gdzie dopiero się ciekawiej robi. Jednak są to misje nudne, bo polegają na bieganiu od miejsa A do B i pozabijaniu przeciwników. Co najśmiejszniejsze, akcja gry toczy się w wyżej wspomnianym Kirkwall. Jednak możecie zapomnieć o swobodnym eksplorowaniu miasta czy okolic. Mapa podzielona jest na trzy części. Kirkwall (dzień), Kirkwall (noc) i okolice. Śmieszne jest to, że podczas zadań często musimy chodzić przez jakieś przejścia, jaskinie. Tylko w teorii. W rzeczywistości cały czas jest to te samo przejście, ta sama jaskinia! Twórcy poszli w ten sposób na łatwiznę. Obszar, po którym możemy wykonywać zadania jest o wiele mniejszy niż ten z jedynki. Główny wątek na normalnym poziomie trudności można ukończyć w 13h, natomiast gdy chcesz robić wszystkie zadania poboczne czas wydłuża się do prawie 40h rozgrywki. Troszkę mało jak na grę RPG. Mi oblivion starczył na 120 godzin, a byłoby więcej gdyby nie zepsuł mi się zapis. Podczas wykonywania zadań włączymy ludzi do naszej drużyny, ale i tak jest ich mniej niż w pierwszej części.





To co kocham najbardziej w grach…
Jeden z pierwszych trailerów zdradza dużo, byłem pewien, że pokazuje on koniec rozgrywki. Moje zdziwienie było ogromne gdy, okazało się, że to jeszcze nie koniec rozgrywki. Pozytywnie. Jeden z loadingów zdradza dalszą część fabuły. Dodatkowo, po przejściu ostatniej ‘misji’ i rozmowie dwóch postaci, które opowiadają historie, byłem pewnien, że to jeszcze nie koniec, że coś jeszcze będzie, myślałem – drugi raz nie dam się nabrać. Znów się dałem. Twórcy zostawili sobie idealne miejsce na wplecienie kolejnej części czy dodatków w postaci DLC. Oczywiście w grze nie mogło zabraknąć nawiązania do pierwszej części, ale nie jest to coś wielkiego co mogłoby wpłynąć na fabułę. Miło jednak, że taki smaczek się pojawił.




I buuuuum!
Oprawa wizualna w drugiej części została poprawiona, pierwsze co się rzuca w oczy to poprawione twarze głównych postaci i detale ich ubrań, zaraz potem możemy podziwiać monumentalne budowle Kirkwall. Nie jest to jakiś ogromny skok grafiki, ale jest zauważalny. Dragon Age II nie posiada dubbingu, co mnie dziwi strasznie. Dostaliśmy tylko napisy. Głosy postaci wypadają dobrze, ale nie jest to jakieś mistrzostwo, ot zwykłe głosy. Szczerze to wolałbym dubbing z DA:O bo był naprawdę dobry. Tłumaczenie też nie obyło się bez małych błędów, które troszkę zmieniają sens zdania.



Co się z tobą dzieje?
Od Dragon Age II wymagałem, Dragon Age z nową fabułą i postaciami. BioWare jednak chciało zrobić Mass Effect’a w klimatach Dragon Age. Ostani old school’owy RPG upadł, a twórcy unikają krytyki i głosów niezadowolenia (sytuacja na forum gry). Gra mimo swoich wad, nie jest złą produkcją, potrafi złapać za serce czasami, ale brakuje jakiegoś budowania napięcia czy skrajnych emocji. Jeśli chcesz zagrać musisz zapoznać się z demem, bo możesz przeżyć wielkie rozczarowanie, te pozytywne, jak i negatywne.







Dragon Age II
EA Games / BioWare
PS3/X360/PC



Zalety:
+ Fabuła
+ Wciąga


Wady:
- więcej Mass Effect’a, niż Dragon Age
- System walki
- System dialogów



No i kolejna recenzja .

Test Drive Unlimited 2 - Single Player




Test Drive Unlimited 2, gra, na którą z wywieszonymi językami czekali wszyscy fani pierwszej części. W końcu jest! Nadeszła część druga.

Welcome to Ibiza!
Już na samym początku twórcy starają się nas wkręcić w klimat Ibizy. Kamera nisko lecąca nad lazurowym oceanem, przygrywająca muzyka i impreza na dachu jakiegoś budynku. Nie brzmi wspaniale? Teraz do nas zależy wybór postaci.  Ogólnie mamy do wyboru człowieka białego, czarnego i żółtego. Każdy posiada zarówno męski jak i żeński odpowiednik. Wybieramy szybko postać i możemy pozwiedzać jedną z ibizyjskich zabaw. Grająca muzyka, śliczne kobiety w bikini no, czego chcieć więcej? A no właśnie. Po wejściu do pomieszczenia obok, czeka na nas Tess z wielką niespodzianką. Czego brakowało na imprezie? Ano szybkich samochodów. Jak na zawołanie dostajemy nowe, czerwone ferrari. No i jak to zawsze bywa, wskakujemy do środka, aby przetestować nowy wóz. Podczas jazdy można podziwiać zachodzące słońce, ale nie na długo. Jak się później okazuje, to był tylko sen. Zasnęliśmy w ferrari wyżej wspomnianej Tess. Po krótkiej kłótni odwozimy ją do studio, a za to zostajemy wcieleni w serię wyścigów Solar Crown. Nie brzmi wspaniale?

Sim czy racer?
Już na samym początku możemy zostać odrzuceni przez prawie nic niezmienioną oprawę graficzną względem jedynki, co na dzisiejsze standardy wypada słabo. Wiadomo, że jest to sandbox, ale bez przesady. Twórcy postawili w większości na funkcje społecznościowe, tworzenie avatara, zakładanie klubów itp. Jednak idąc w tą stronę zepsuli całą grę.  Metroseksualne postaci to jeden z głównych powodów, zamiast zbliżyć się do realności, twórcy poszli w stronę simsów. W grze, która jest racerem znajdziemy więcej simsów niż zabawy samochodami, grzebania w nich czy samej przyjemności z jazdy. Po co tworzyć kolejne ‘miejsce spotkań internautów’ jak można było stworzyć istny raj dla maniaków czterech kółek?

Koła są cztery, a dwóch…
…nie ma. W TDU w późniejszym etapie gry można było odblokować ścigacze takie jak Kawaski Ninja. Dodawało to smaczku i urozmaicało bardzo grę. Ponoć motory mają być dodane w postaci DLC, ale jak wiadomo za ten ‘pakiet’ trzeba będzie zapłacić osobno. Zamiast dwóch kółek, mamy cztery, ale w terenie! Tak wyspy zostały wzbogacone o kolejne kilometry dróg, ale tym razem szutrów. Wprowadza to jakąś nowość do TDU, ale samochód, zawsze będzie samochodem.  W grze mamy do dyspozycji wiele aut znanych marek m.in. Audi, Ferrari, które dzielą się na 3 klasy – A(Sportowe), B(Offroad), C(Klasyki). Jak wiadomo jazda samochodem w grach wyścigowych jest najważniejsza. No i tutaj zaczynają się schodki, fizyka jazdy stanowi krok do tyłu względem poprzedniczki. Samochody początkowych klas prowadzi się jak lodówkę na kółkach, a co jest zabawne, czym zasiadamy za kółkami mocniejszych bestii tym łatwiej i przyjemniej się je prowadzi. Troszkę pokręcone. Inną część rozgrywki stanowi offrod. Jazda po bezdrożach, drifty i ogólny feeling są wspaniałe. Widać, że autorzy dużo czasu temu poświęcili. Tutaj wielki plus!

To, co tygryski lubią najbardziej…

Czyli wyścigi. Jak wspomniałem wyżej bierzemy udział w mistrzostwach Solar Crown.  Dzielą się one na 3 kategorie: A, B, C. Również te kategorie dzielą się na pomniejsze, odpowiadające cyfrą np. A2. Podział jest ze względu na osiągi samochodów. Po osiągnięciu 10 poziomu możemy przenieść się z Ibizy do Ohau. Przed kupnem samochodu musimy znaleźć salon na mapie, dopiero wtedy możemy wejść na zakupy. W odróżnieniu od jedynki w dwójce mamy pełną swobodę przechodzenia po salonie, możemy otworzyć drzwi samochodu, porównać z innym, przetestować. Nowością są cabriolety, w których możemy rozkładać i w razie potrzeby składać dach. O dziwo w TDU2 jest fabuła. Przed każdymi zawodami jest krótka cutscenka ‘organizatora’ mówiąca o tym, jaki on jest dobry i z jakim kretesem przegramy. Drętwa animacja, koszmarne modele postaci i koszmarny dubbing nakazują zamknąć oczy! Naprawdę nie oglądajcie ich. W zawodach znajdziemy znane z wielu racerów tryby jak wyścig na okrążenia, od startu do mety, eliminacje, wyścigi na czas itp. Dodatkowo twórcy dodali dość szeroki wybór garderoby naszego awatara, jednak wszystkie ubrania są strasznie ciasne i metro seksualne. Żeby nie było za mało przyjemności z posiadania wirtualnego siebie możemy kupić dom i w odróżnieniu od jedynki zmieniać jego wystrój. Ogranicza się to praktycznie do zmiany kolorów niż przemeblowania rodem z The Sims 3. Jak wiadomo samochód podczas jazdy nasz samochód się brudzi. Dlatego twórcy zaimplementowali myjnie. Jest to świetny sposób, zwłaszcza sposób  w jakim czyszczony jest nasz samochód. Nie chcę zradzać tutaj szczegółów.

Wrrr…Wrrrr…

Grafika jest dość słaba, a modele postaci koszmarne. Samochody nie wyglądają tak dobrze jak w starej już Forzy 3. Natomiast na pochwałę zasługuje widok z kokpitu. Wnętrza samochodów prezentują się bardzo dobrze, co cieszy naprawdę oko. Grafika pozostała w miejscu, ale zostały dodane nowe smaczki. Cykl dnia i nocy, oraz zmienne warunki pogodowe. Wygląda to świetnie, tylko jest mały Bug, bo podczas deszczu nie chodzą wycieraczki. Strona audio wypada już lepiej niż w przypadku oprawy wizualnej. Dwie stacje radiowe nadają klimatu, a warkot silników brzmi dobrze. Samochody brzmią tak jak brzmieć powinny. Głosy postaci są koszmarne, sztuczne i nienaturalne. Jednym słowem wielki minus!

Dokąd zmierzasz?
Oczywiście recenzja dotyczyła trybu single player, który dla niektórych jest ważniejszy od simowatego multi. TDU2 nie dorasta do pięt poprzedniczce, pod każdym względem. Po prostu gra jest gorsza. Ogólnie wypada średnio na tle innych gier na rynku. Jeśli szukasz realnej jazdy, emocji czy też zwariowanych prędkości nie masz czego tu szukać.  TDU2 jest grą dla zagorzałych fanów jedynki i dla osób, którym nie przeszkadza  simowatość gry.


Zalety:
+ Klimat
+ Offroad
+ Wciąga…

Wady:
- …jeśli przebolejesz przez pierwsze parę godzin gry
- fatalna animacja
- kiepska fizyka jazdy




Mafia 2



Home sweet Home…
Vito Scalette, bo tak brzmi imię postaci, w którą się wcielimy, poznajemy na Sycylii podczas próby odbicia więźnia z rąk faszystów. Jego wcześniejsze życie, także nie było usłane różami. Gdy miał zaledwie kilka lat jego rodzice zdecydowali się przeprowadzić do fikcyjnego miasta Empire Bay w celu szybkiego zarobku. Jak się później okazało, także życie tam nie było luksusowe. Vito w szkole poznaje Joe’a Barbaro, który broni go przed opryszczkami ze szkoły i osiedla. Obaj szybko zostają przyjaciółmi. Podczas jednego napadu na sklep, Joe ucieka, a Vito złapany przez policję zostaje włączony do 504-ego pułku spadochroniarzy. Podczas wyżej wspomnianego szturmu, nasz główny bohater zostaje niemal cudem ocalony z rąk faszystów przez członka sycylijskiej mafii. Parę lat później zostaje on postrzelony. Dostaje przepustkę na dwa tygodnie, gdzie może wrócić do Empire Bay – do rodziny. Jak się szybko okazuje, ojciec przed śmiercią pożyczył 2000 dolarów do lichwiarza i ich nie zwrócił. Matka wraz z jego siostrą starają się jak mogą by oddać pożyczone pieniądze. Vito nie ma zamiaru pracować całe życie za marny grosz jak jego ojciec, więc jedyną opcją szybkiego zarobku jest wstąpienie do Mafii.

Let’s snow, let’s snow…
Już na samym początku, naszym oczom okazuje się pogrążone w zimie Empire Bay lat 50-tych. Wiernie oddane modele postaci, genialnie dobrana muzyka z tamtego okresu przekładają się na idealne odwzorowanie klimatu tamtych lat. Wracając do domu możemy podziwiać widoki zaśnieżonego miasta, ekscytując się nawet najmniejszą uliczką. Dodatkowo przypadkowe sytuacje świetnie uzupełniają właściwą rozgrywkę. Nieraz spotkamy przechodnia z jakimś problemem, czy też zwykłą osobę, która się do nas odezwie, zapyta, zwróci uwagę. Miasto nie jest tak duże, jak choćby San Andreas czy nawet Liberty City z GTA IV. Twórcy postawili na dopieszczenie i stworzenie wiarygodnego miejsca gry.

Najważniejsza jest rodzina…
2k Czech tworząc doskonałą jedynkę postawiło sobie poprzeczkę bardzo wysoko. Ciężko przeskoczyć  poziomem grę, która ociera się o ideał. Także w drugiej części deweloper stworzył bardzo charakterystyczne i ciekawe postaci. Każda zasługuję na chwilę uwagi. W dodatku gra aktorska stoi na najwyższym poziomie co dodaje wisienkę na torcie. Vito Scaletta, Joe Barbaro czy Henry Tomasino to tylko nieliczne postaci z idealnie komponującym się charakterem w te czasy.  Autorzy dodali mały smaczek, w fabule gry, który nawiązuje do pierwszej części.

Tommy gun…
Arsenał w drugiej części Mafii jest dosyć spory, od pistoletów, przez strzelby, aż do nieśmiertelnego tommy guna. Amunicji nigdy nie brak, więc można się oddać beztroskiej zabawie. Gdy znudzi się nam zwykłe strzelanie można załatwić sprawę ręcznie. Walka wręcz nie jest rodem z tekkena czy innych bijatyk, ale spełnia swoje zadanie w 100%. Bójki są dość wymagające, trzeba się bronić i kontrować. Tutaj duży plus. Oczywiście jak na dzisiejsze czasy przystało, system chronienia się za osłonami został dodatkowo zaimplementowany.  Zastosowanie tego przyczyniło się do wprowadzenia monotonii w grze, otóż biegniemy do osłony, strzelamy, potem do następnej i tak dalej. Brakuje czegoś co da solidną dawkę adrenaliny i rozrywki.

Mail man…
Przed wstąpieniem do tytułowej mafii, jesteśmy zwykłymi doręczycielami, czy też chłopcami na posyłki. Dopiero po wstąpieniu do rodziny dostajemy naprawdę ciekawe zlecenia. Nim to nadejdzie musimy wykonywać brudną robotę, która jest czasami mniej, czasami więcej ciekawa.  Do poziomu pierwszej mafii nie ma polotu. Dodatkowo, warto zaznaczyć, że misje nie są wyodrębnione jak w GTA V, tylko gra dzieli się na Akty, w których mamy do wykonania parę zleceń. Praktycznie na każdym początku aktu, zostajemy obudzeni w swoim domu przez dźwięk telefonu. Panowie z 2k Czech game mogli wpaść na coś oryginalniejszego. Także późniejsze stadium gry, nie jest jakieś niezwykłe. Z małych strzelanin, przechodzimy do tych większych. Gdyby nie dobrze poprowadzona fabuła, gra nie byłaby ciekawa i nie ciągnęła naprzód.

Piaskownica bez łopatki…
Miasto Empire Bay jest głównym tłem dla wydarzeń w nim zawartych. Mafia 2 klasyfikuje się jako Sandbox, ale niestety nim nie jest. Nie mamy możliwości swobodnego poruszania się po mieście, brakuje trybu Free Roam znanego z pierwszej części. Także nasze możliwości są ograniczone. Poza jazdą możemy m.in. sprzedawać samochody, tuningować je, kupować nowe garnitury, napadać na sklepy. Dłuższa zabawa jest nudna. Brakuje czegoś do roboty. Także lista pojazdów jest skromna. Autorzy tylko umieścili samochody, zapominając choćby o łódkach. To także ogranicza nasze możliwości i chęci poznania czegoś więcej. Gra daje nam około 10h rozgrywki, co na dzisiejsze standardy jest czasem dość długim. Deweloper skupiając się głównie na single playerze, nie dodał trybu Multi, co skraca żywotność gry. Potencjał na multiplayer jest bardzo duży, choćby nawet mafijne porachunki w jakiejś fabryce. 2k Czech przed premierą ucięło sporą zawartość gry, choćby misję, czy widok z oczu kierowcy. Chęć zarobku była ważniejsza niż dobra opinia wśród graczy.

Checking Out…
Mafia II jest grą bardzo dobrą, ale czas produkcji który zaostrzał apetyt graczy okazał się zabójczy. Deweloper miał ciężkie zadanie, chciał przebić grę niemalże idealną. Szkoda tylko, że na chęciach się skończyło. Druga część  nie dorównuje poprzedniczce, ale także wcale nie wypada źle na tle innych gier. Oczekiwania okazały się zbyt duże i zamiast wzorowej gry, mamy tylko bardzo dobrą. Grę polecam każdemu fanowi mafijnych porachunków, bo historia zawarta w Empire Bay jest ciekawa, długa i wciągająca. Dla każdego zagorzałego fana jedynki, dwójka jest pozycją obowiązkową. Także osoby, które po raz pierwszy chcą się spotkać  z Mafią mogą śmiało zaczynać od dwójki.












Mafia II
2k Czech / 2k Games
x360 / PS3 / PC

Zalety:
- Fabuła
- Klimat
- Postaci


Wady:
- Monotonia
- Brak trybu Free Roam






Moja pierwsza recenzja ;). Czekam na opinie.